Jadwiga Ostromęcka-Modzelewska
Mirosław Modzelewski
Jadwiga Ostromęcka- Modzelewska |
Jadwiga, najstarsza córka Piotra i Michaliny Ostromęckich. Żyła
w latach 1902r. - 1979r.. Urodzona w Kuraszowicach koło Kamieńca Podolskiego
najstarsza córka założyciela szkoły i jedyna spadkobierczyni
majątku, która tu pozostała. Uzyskała
maturę w 1924 roku u Urszulanek w Lublinie, a potem skończyła
Szkołę Rolniczą w Snopkowie.
Mieszkańcy
Tomaszowic opowiadają o mezaliansie, który córka
dziedzica popełniła wychodząc za mąż za rządcę majątku,
starszego o ponad 20 lat Mieczysława Modzelewskiego.
Mirosław Modzelewski |
Jadwiga Ostromęcka - Modzelewska |
Jadwiga
i Mieczysław mieli 4 dzieci: Jerzego (ur. 1934 r. - mój tata,
dziadek moich dzieci), Michalinę (ur. 1937 r.), Marię (ur. 1939 r.)
i Piotra (ur. 22 lipca 1944 r.)
Podobno, wydziedziczona z powodu tego małżeństwa przez rodzinę,
zamieszkała w rządcówce (budynek biblioteki). Źródła rodzinne
nie potwierdzają jednak tych opowieści. Przeciwnie – wspominają
Jadwigę jako sympatyczną, zdecydowaną osobę i ładną pannę, a w
„Testamencie” z 2 kwietnia 1944 r., kierowanym do jednej z córek
matka pisze: Z
rzeczy już jest wydzielona Jadzia - to co
używa niech będą Jej wszystkie. Książki Jej, które są u nas,
proszę Jej zwrócić .
Całą
wojnę spędziła w Tomaszowicach. Po wkroczeniu komunistów podobno
wypędzono ją z pałacu i nakazano mieszkać w chałupie bez dachu.
Mimo przeciwności, uczyła w szkole od roku 1947 do 1970, z
kilkuletnią przerwą we wczesnych latach 50., a z czasem pozwolono
jej powrócić do pałacu, w którym mieszkała do lat 60., kiedy to
przeniosła się na stałe do Lublina. W szkole uczyły się jej
dzieci, a córki Michalina i Maria były wymieniane wśród
najlepszych w nauce i zachowaniu.
W
pamięci swoich uczniów i kolegów zapisała się jako osoba ciepła
i zdecydowana. Wielu pamięta jej stałe powiedzenie - „aniołeczku’.
Sprzeczne są opowieści o jej charakterze i wykształceniu. Jedni
twierdzą, że była nieokrzesanym podlotkiem, pozbawionym rozsądku
w sprawach uczuciowych (zapewne z powodu zamążpójścia), że
zachowywała się dziwacznie, np. zanosiła różne rzeczy i jedzenie
biednym, choć sama nic nie miała. Inni mówią, że była osobą
wszechstronnie wykształconą, znającą doskonale francuski,
prawdziwą arystokratką, damą w każdym calu. Niewątpliwie musiała
znać języki francuski i niemiecki, skoro uczyła ich w szkole.
Nie za bardzo rozumiem, czemu uznano małżeństwo z mym dziadkiem za mezalians, ponieważ i on ma pochodzenie szlacheckie o czym świadczy nasz herb rodowy Bończa.